Hej!
Kolejny rozdział. W pierwszej wersji był to rozdział ,,W owczej skórze" - jednak go podzieliłam. Dlaczego? Wydaje mi się, że tym rozdziałem kończę jakby pierwszą część potworka. Nie jest on za długi i jest w nim sporo gadania (w tym tłumaczeń). Gdybym jednak dodała tutaj wydarzenia z rozdziału następnego (jak to miało wyglądać na początku) działoby się za dużo. Kolejny rozdział otwiera nowe wątki, pojawiają się kolejne postacie, a teraz macie możliwość nieco odetchnąć.
Dzięki za komentarze! Bardzo mnie motywują do publikowania. Fajnie wiedzieć, że potworek Wam się podoba ^.^
~~
Kolejny rozdział. W pierwszej wersji był to rozdział ,,W owczej skórze" - jednak go podzieliłam. Dlaczego? Wydaje mi się, że tym rozdziałem kończę jakby pierwszą część potworka. Nie jest on za długi i jest w nim sporo gadania (w tym tłumaczeń). Gdybym jednak dodała tutaj wydarzenia z rozdziału następnego (jak to miało wyglądać na początku) działoby się za dużo. Kolejny rozdział otwiera nowe wątki, pojawiają się kolejne postacie, a teraz macie możliwość nieco odetchnąć.
Dzięki za komentarze! Bardzo mnie motywują do publikowania. Fajnie wiedzieć, że potworek Wam się podoba ^.^
~~
Cirin wrócił do domu grubo po piątej wieczorem. Pojawił się w salonie. Od razu odwrócił się w kierunku bujanego fotela, gdzie z książką siedziała Anna.
— Jak było? — spytała leniwie przewracając stronę.
— Jak zwykle. Ostatnio przybyło nowych zleceń — odpowiedział, ściągając marynarkę.
Odłożył ją na oparcie jednego z krzeseł i w tym momencie drzwi od pokoju Anny otworzyły się. Lou weszła powoli do salonu. Zęby miała mocno zaciśnięte. Cały czas trzymała przy sobie podniszczoną książkę.
— Lou, czy coś... — zaczęła Anna.
— Chcecie mnie zabić, prawda? — Głos Lou zadrżał.
Anna chciała jej odpowiedzieć, lecz nagle Cirin kazał jej wyjść. Zdziwiona siedziała chwilę z otwartymi ustami, jednak w końcu czmychnęła obok Lou do swojego pokoju.
— To chyba moje — zauważył Cirin wskazując głową na książkę i jednocześnie rozpinając mankiety koszuli.
— Przeczytałam o Macierzach. Nie da się usunąć Wyżeracza. Żyje on tak długo, jak żyje jego żywiciel. Wiedzieliście. Wy... wy jesteście mordercami. — Łzy zaczęły spływać jej po policzkach, odruchowo wytarła je wierzchem dłoni.
Cirin przez dłuższą chwilę patrzył w ciszy na dziewczynę.
— Masz rację, w sprawie Macierzy — przyznał cicho — ale nikt nie chce cię zabijać. Pozwolą ci żyć wewnątrz Wydziału, gdzie będą mogli cię kontrolować.
— Nie chcę! — Łzy po kolei spływały jej po policzkach — Nie chcę tutaj być. Chcę wrócić do domu, do rodziców. To twoja wina. Dlaczego teraz nic nie mówisz? Bo to prawda! To ty mnie porwałeś, to ty robisz wszystko, aby ten jakiś chory plan doszedł do skutku. Nienawidzę cię. Tak bardzo cię nienawidzę!
— Luseane...
— Nie! Zabierz mnie stąd, do domu, natychmiast!
— Więc chodźmy — powiedział to tak cicho, że dziewczyna ledwo go usłyszała — Tylko szybko.
Lou zamarła zaskoczona. Po chwili jednak kiwnęła głową. Przed drzwiami wyjściowymi wisiał jej płaszcz. Włożyła go pośpiesznie i zaraz za Cirinem wyszła na dwór.
Powietrze był chłodne i czyste. Nie padał deszcz, jednak ciemne chmury zalegały na niebie i niewiele było widać. Zeszła po małych stopniach, przytrzymując się ściany budynku. Słyszała szum drzew, jednak nie zaprzątała sobie tym głowy.
— Nawet jak wrócisz, wytropią cię inni. — Usłyszała głos chłopaka przed sobą.
— Dam sobie radę.
— Nie dasz. — Uciął krótko — Czytałaś o ludziach uzdolnionych?
Dziewczyna pokręciła głową. Cirin stał teraz bokiem do niej z założonymi rękami.
— Załóżmy, że wrócisz i nikt cię nie znajdzie. Założysz rodzinę i urodzisz dziecko, tak się robi, prawda? Ale Wyżeracz nie będzie się chciał tobą dzielić. Jednak, jak urodzisz żywe dziecko, zyska ono pewną część Wyżeracz, zasymilowaną jako swoją własną. Jak dodatkowy zmysł. Uzdolnieni lepiej czują Wyżeraczy, mogą z nimi rozmawiać, nigdy nie zostaną Macierzami, ich rany goją się szybciej, mogą przebywać w wymiarze Wyżeraczy i jeszcze kilka innych rzeczy. Skoro ja cię wytropiłem, zrobi to każdy Uzdolniony i każdy z wyższą rangą, gdzie trafi zadanie z tobą. Jesteś Macierzą jakieś dwa - trzy miesiące. Za miesiąc zlecenie zostanie odznaczone jako ważne, za następne dwa będzie pilnym. Trafisz na Wydział jako Zagrożenie pierwszego rzędu i już nigdy nie opuścisz izolatki. O to ci chodzi?
Lou znów milczała. Zacisnęła mocno pięści.
— Chcesz mnie tutaj zatrzymać? Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?
— Pokażę ci.
Lou nic nie powiedziała - nie dlatego, że nie potrafiła mu odpowiedzieć, ale za strachu. Strachu tak przenikliwego, że zapierał dech w piersiach, a nogi zaczynały trząść się gotowe do ucieczki. Jak na ironię strach ten zmuszał ją, by stała bez ruchu patrząc tylko przed siebie. Coś za nią było. Nie wiedziała jak długo, czy słyszało rozmowę, czy już wcześniej się tutaj czaiło. Było przerażające, nieznane. Wiedziała dobrze, że nie ma dobrych intencji.
— C-co... to... — wyszeptała.
Cirin zdawał się nie przejmować obecnością istoty. Nagle owa obecność zniknęła. Lou nie czuła już nic, co mogłoby ją przerażać. Jej oddech przyśpieszył niebezpiecznie. Chłopak pomógł Lou usiąść, zapewniając, że już wszystko w porządku.
— Był dobre kilka kilometrów stąd — rzekł, kiedy dziewczyna zaczęła normalnie oddychać.
— Dlaczego wcześniej go nie zauważyłam? — Dziewczyna patrzyła pusto przed siebie.
— Zdolni mogą ukrywać obecność na niewielkim terenie. Oni nie czują ciebie, ty nie czujesz ich — wyjaśnił.
Lou objęła kolana. Drzewa wciąż jednostajnie szumiały, w oddali słyszała świerszcze. Rześkie powietrze było orzeźwiające i wilgotne.
— Chcę tylko wrócić do domu, do rodziców — wyszeptała.
Cirin się nie odezwał. Siedzieli w ciszy długą chwilę.
— Będę... znaczy, ekhem, będę mogła ich zobaczyć? — Milczenie chłopaka jednak ją przestraszyło.— Powiedz coś! — Zażądała patrząc wprost na niego.
— Nie wiem.
— Jak możesz nie wiedzieć?
— Anna jest Przewodnikiem. W książce, którą mi zabrałaś, było to wyjaśnione — odparł.
— Nie doczytałam. — Spojrzała na swoje splecione palce.
— Ja miałem cię tylko znaleźć i pilnować, abyś nie zrobiła nikomu krzywdy. Anna jest odpowiedzialna za całą resztę, również pobyt w Wydziale.
— Więc to poważne? — spytała cicho.
— Bardziej niż ci się wydaje.
— Dlaczego, w takim razie, mnie ukrywacie? Dla kilku dodatkowych punktów?
— Klasyfikacja punktowa też była w książce.
Lou zacisnęła mocno usta. Chciała wiedzieć więcej, ale nie w sposób, w jaki z nią rozmawiał.
— Każda ranga ma przydzielony zakres punktowy. Punkty zdobywa się poprzez wykonywanie różnych zleceń. W przypadku uzyskania maksymalnej ilości punktów danej rangi, jednostka uzyskuje wyższą rangę. I tak dalej. — Chłopak westchnął.
Dopiero teraz Lou zauważyła, że wciąż ma na sobie mundur. Organizacja coraz bardziej zaczynał być dla niej realna, tak samo, jak jej domniemane zagrożenie. Nie zmieniało to jednak faktu, że wciąż wolała się w tym wszystkim nie zgadzać.
— Więc ile za mnie dostaniecie punktów? Mam nadzieję, że sporo — zaśmiała się pod nosem.
— Około dwustu — odrzekł chłopak.
— A brakuje wam...
— Około dwustu.
Lou wstała. Przez chwilę nic nie mówiła, patrząc przed siebie. Widziała jedynie ciemną, bezkształtną masę falującą na wietrze.
— Chociaż wam się to opłaci, jak widzę.
Minęła chłopaka na schodach i weszła z powrotem do domu.
On dalej siedział na schodkach. Nie wiedział, czy to co robi jest słuszne. Musiał zaufać Annie. Wystarczyło, że włączy w sobie wyrobiony nawyk robienia wszystkiego, co jego partnerka sobie zażyczy. W ten sposób wszystko będzie prostsze. Taką przynajmniej miał nadzieję.
Lou nie było w salonie. Domyślił się, że jest w pokoju Anny. Razem z książką. Samej Anny nie widział nigdzie, co mogłoby być zaskakujące. Dobrze jednak wiedział, gdzie się wybrała. Na uprzątnięty stół Cirin przyniósł stos książek i przybory piśmiennicze. Organizacja wymagała, przy raportach i sprawozdaniach, również pisania referatów.
Anna wróciła po kilku godzinach. Pojawiła się na środku pokoju z wypchaną torbą i sporych rozmiarów pudełkiem w rękach. Na widok Cirina westchnęła teatralnie. Odłożyła pakunki i padła na kanapę.
— Co z nią? — spytała nawet się nie ruszając.
— Śpi już. Trochę ci to zajęło. — Zauważył chłopak odrywając się od książek.
— Padam, Cirin, mówię ci. Ale załatwione. Na razie, wiesz. Jej rodzice myślą, że zaginęła, a PiOnowcy zajmują się sprawą. Trochę trudno było na nich wpłynąć z pogryzioną jedną ręką, dlatego musi wystarczyć tak, jak jest. Później coś wymyślę. — Dziewczyna przekręciła się i spojrzała na Cirina — Pogadamy później?
— T-ta, jasne — odrzekł już jej nawet nie słuchając i wrócił z powrotem do książek.
Potem okazało się szybciej, niż mu się wydawało. Nie zdążył nawet położyć się do snu, kiedy obok niego pojawiła się Anna, wpychając się obok i zabierając kołdrę. Dziewczyna miała nawyk zapominania i odkładania rzeczy na później, dlatego fakt, że zrobiła coś na czas był bardziej zaskakujący, jakby nie zrobiła tego nigdy.
— Chcesz rozmawiać teraz? — zapytał zmęczony.
Dziewczyna uśmiechnęła się i pokiwała głową.
— Wiesz, są takie rzeczy, o których lepiej rozmawiać nocą — wytłumaczyła.
— Jakie rzeczy?
— No... — zawahała się.
Podciągnęła kołdrę pod brodę co chwila zerkając na chłopaka.
— O Nennie. — Dało się słyszeć jej zduszony głos.
Cirin odwrócił od niej wzrok.
— Nie ma o czym — rzucił zirytowany.
— A-ale pogadajmy, serio! Co w tym złego? — próbowała.
Chłopak nie wydawał się, że chce odpowiadać na jej pytanie. Nie wydawało się, aby w ogóle chciał z nią o czymkolwiek rozmawiać.
— Bo przecież nazwałeś Luseanne Nenna, co nie? A już dawno nie słyszałam, abyś cokolwiek o niej mówił, więc czemu tak nagle...? — Anna przysunęła się do chłopaka, popychając go ramieniem i sprawiając, że jej włosy łaskotał mu twarz.
Cirin odsunął się od niej, jednak był już prawie na skraju kanapy.
— Nigdy nawet nie mówiłeś, jak wyglądała. Była podobna do Luseanne, dlatego ją pomyliłeś? Ej, Cirin, słuchasz? Chcę wiedzieć. Czy Nenna była podobna do Luseanne? Cirin!
— Nie, pasuje? Nie była. — odparł zdenerwowany.
Wolał na nią nie patrzeć. Prawdę mówiąc, wolał jej również nie słyszeć.
— Wiesz, Cirin, babcia nie mówiła mi o Nennie. Wspomniała jedynie, że była Macierzą i że ją chroniłeś. Pomyślałam, że nie chcesz o tym rozmawiać...
— Bo nie chcę — wtrącił, jednak został kompletnie zignorowany.
— ...więc do tej pory wolałam nie pytać. Ale z drugiej strony, ja w ogóle nie rozumiem. Dlaczego ją chroniłeś? Dlaczego zabrał cię właśnie NOK? I to jako Niereformowalnego! Dlaczego nigdy nie wspominałeś o swojej rodzinie? Miałeś rodzinę, prawda? Przecież te listy co przychodzą są od twojej mamy, dlaczego ich nie czytasz?
Cirin nadal nie patrzył na Annę. Przez chwilę miał ochotę osunąć się w ciemność, w wymiar potworów, gdzie nikt nie zadawał pytań.
— Chroniłem Nennę, zgadza się. Ale to nie jedyna rzecz jaką robiłem. Byłem Niereformowalnym nie z powodu Nenny, ale dlatego, że byłem niewygodny.
— Dla NOKu?
Cirin pokręcił głową.
— Dla mojego ojca. Możesz już iść?
Anna zacisnęła mocno usta, robiąc naburmuszoną minę. Widocznie chciała coś jeszcze powiedzieć lub usłyszeć coś więcej. Wstała jednak bez słowa.
Późno w nocy Lou wciąż nie mogła spać. Chociaż z cały sił starała się udawać, że zapadła w głęboki sen, było od tego bardzo daleko. Podniosła się i uchyliła drzwi do salonu. Przeszła kawałek pewna, że zaraz usłyszy głos Cirina. Nic się jednak nie stało. Przeszła więc jeszcze trochę, wciąż wpatrując się w miejsce, gdzie stała kanapa. Po chwili była odpowiednio blisko, aby zobaczyć, odwróconą do niej plecami, sylwetkę chłopaka. Lou spojrzała na korytarz.
— Przepraszam — wyszeptała — To nie tak, że cie nienawidzę. I nie myśl, że nie potrafię przyznać się do błędu! — Spojrzała na chłopaka, lecz ten wydawał się, pogrążony w śnie, wcale jej nie słyszeć.
— Po prostu… to po prostu takie dziwne. I takie straszne. I w ogóle tego nie rozumiem. Chcę tylko wrócić do domu. — Zakryła twarz dłońmi.
— To takie niesprawiedliwe.
Super, jakbym czytała prawdziwą książkę.^^ Czekam na więcej. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka za darmoszkę! Bardzo się cieszę :3. Jeśli jednak miałabyś jakieś ,,ale" - również chętnie poczytam.
UsuńBlog będzie brał udział w konkursie - mam nadzieję, że będę mogła na ciebie liczyć :)
Pozdrawiam cieplutko (ponieważ na dworze trochę zimno :<)!
Świetny rozdział :3 już lubię Cirina - zachowuje się jakby nic go nie obchodziło, ale jednak coś tam czuje.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z wypowiedzią powyżej ^^
No i nie wiem, jaki to konkurs, ale możesz na mnie liczyć, jakby co :)
Dziękuję bardzo :>.
UsuńCirina będzie sporo - i będzie też wyjaśnienie, dlaczego właśnie tak się zachowuje. Bo ja muszę powiedzieć, że Cirin to bardzo uczuciowy chłopak jest :<.
Aww, dziękuję :3. W odpowiednim czasie wszystko wyjaśnię, na razie jestem tylko zgłoszona.
Pozdrawiam cieplutko!
Sherbe
Kolejny, świetny rozdział. Lou bardzo chce wrócić, to rozumiem, ale zachowuje się trochę... jak dziecko? Może to jest jej dobra cecha? Na ogół bardzo mi się podoba. Czekam :)
OdpowiedzUsuńPS. Powodzenia w konkursie
Dziecinna Lou - o to mi poniekąd chodziło ;).
UsuńBardzo dziękuję za komentarz!
Świetny jest ten rozdział, masz prawdziwy talent *_* Zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuń