niedziela, 27 grudnia 2015

03. Oddać życie

Hej! Prezentuję Wam kolejny rozdział. Co mogę o nim powiedzieć? Jest długi. Nie myślałam, że aż tak. I jest wspomniana kolejna postać. Radzę Wam ją zapamiętać :). Nie przedłużając - zapraszam do czytania! Ach, i dziękuję za komentarze!
 ~~~~

Kiedy Cirin objął Lou, z jego ciała wydostał się ciemny, ziarnisty pył. Jak tylko jego drobinki oddaliły się na niecały metr, znów skierowały się ku Cirinowi i Lou pochłaniając ich ciała. Chłopak dobrze wiedział, że zaraz wykonają pierwszy przeskok, więc złapał dziewczynę mocniej.

W odróżnieniu od przenoszenia dalekoprzestrzennego, które zakładało przenoszenie ciała w jednej przestrzeni, przeskoki polegały na przemieszczaniu się do innego wymiaru. Wymiar ten nie miała ani ziemi, ani nieba. Nie świeciła tu żadna gwiazda i była jedynie ciemność. Istniały tutaj niezliczone ilości Wyżeraczy poukrywanych w mroku. Miały one białe, długie i wygięte ostre zęby, znajdujące się na samym szczycie swojej postury. Ich ciało było mętne i wyglądało jak podarta szmata z po-doszywanymi kawałkami materiału. Między zębiskami a ciałem wyrastały dziesiątki cienkich macek oraz cztery grubsze i dłuższe, zakończone ostrzami. Wyżeracze unosiły się w pozycji pionowej, a wszystkie ich macki unosiły się wokoło nich.
Cirin ich widział, nawet bez jakiegokolwiek światła. Czuł każdego z nich, nawet te najmniejsze, najbardziej ukryte. Wiedział, że one też go czują.
— Pan wrócił. To dla nas, Panie? Nasz Pan wrócił — szeptały uchylając ostre zęby.
 Zaczęły podpływać coraz bliżej, ich ostrza uderzały o siebie wydając metaliczny dźwięk.
— To Matka. Pan przyniósł nam Matkę.  Kolejno otwierały szeroko paszcze — To nasza Matka. Pan nam ją przynosi.
— Nie oddam wam jej — sprzeciwił się Cirin.
 Wyżeracze odsunęły się od niego.
— Wola Pana. Spełnimy wolę Pana. Pan zabiera nam Matkę. Pan znowu zabiera nam Matkę.
Cirin mimowolnie mocniej ścisnął Lou. W uszach dźwięczało mu "znowu" i przez chwilę miał wrażenie, że stwory wciąż to powtarzają. One zaś oddalały się od niego, zamykając paszcze. Przeklął w duchu, że musiał się tutaj pojawić. Zniecierpliwiony wyczekiwał kolejnego skoku. Ciemność na nich naparła i po chwili przestali istnieć w tej przestrzeni.

Chłopak mocno stanął na podłodze, która zaskrzypiała pod jego ciężarem. Nic przed sobą jeszcze nie widział, ale czuł, że kogoś mocno obejmuje. Przypomniał sobie, że przed chwilą dryfował wśród Wyżeraczy.
— W porządku, Nenna? — Gdy tylko to powiedział, przypomniał sobie wszystko dokładnie.
Naraz poczuł jakby oblał go zimny pot. Był w stanie już dobrze widzieć, więc dostrzegł kątem oka Annę. Zrozumiawszy swój błąd, chciał jak najszybciej odsunąć od siebie dziewczynę. Lecz jak tylko uwolnił ją z uścisku, złapał ją ponownie. Lou zachwiała się. Dopiero teraz zauważył, że dziewczyna nie jest w stanie nawet sama ustać. Głowę oparła na jego piersi, oddychała płytko i nierówno, a jej twarz była nienaturalnie blada.
— Co jej jest? — spytała przestraszona Anna — To te przeskoki?
— Nie — odparł równie zaskoczony Cirin.
Przyprowadził ją do kanapy stojącej na środku pokoju. Anna pośpiesznie zebrała z niej wszelkie, porozrzucane na niej ubrania. Lou usiadła najpierw. Oddech miała charczący, jakby walcząc o każdy hast powietrza. Położyła się na boku, przez chwilę myśląc, że pomnie szkolny uniform. Nie była jednak w stanie nawet siedzieć. Zamknęła oczy. Jasno brązowe włosy przykleiły jej się do twarzy i szyi. Zdała sobie sprawę, że jest z dala od domu, gdzie mogłaby użyć inhalatora. Do jasnozielonych oczu napłynęły jej łzy. Oddech spłycił się jeszcze bardziej. Palce zacisnęła na miękkim obiciu. Nie chciała umierać.
— Lou? Co się dzieje?! Cirin? To Wyżeracz? Ale to przecież niemożliwe, nie? — Anna klęczała przy łóżku przerzucając wzrok z jednego na drugie.
— Cirin, zrób coś! — krzyknęła przerażona patrząc na niego błagalnie.
 Lou też patrzyła na niego, jakby chcąc, aby ją zrozumiał. Nawet nie liczyła, że Anna może jej pomóc.
— Przynieś jakieś koce — poinstruował Annę chłopak, samemu otwierając okna.
Do pokoju napłynęło chłodne, nocne powietrze. Zaraz wróciła i Anna okrywając dziewczynę szczelnie kocami. Razem z chłopakiem przysiadła przy Lou.
— Musisz się uspokoić — mówił Cirin - Weź wdech, spokojnie. Wiem, że boli, ale musisz oddychać, rozumiesz? Jeszcze raz.
Anna patrzyła na nich z boku. W końcu starania Cirina doszły do skutku. Wyczerpana Lou zasnęła. Chłopak oparł się o kanapę, mając przed sobą zakurzony telewizor.
— Co jej było? — spytała cicho Anna otulając się jednym z przyniesionych kocy.
— Jest chora.
— Na co?
— Zespół upośledzenia ośrodka zachowawczego. W jej przypadku chyba chodzi o to, że zaczyna się dusić.
— Skąd o tym wiedziałeś?
Cirin wzruszył ramionami. Ostatnie o czym chciał rozmawiać, było to, skąd o tym wie.
— Jak chcesz, posiedzę przy niej pierwszy — zaproponował.
— Fufu, jak dżentelmen — zaśmiała się Anna podrywają się z podłogi. Przez chwilę kręciła się między salonem a pokojem, później jednak zniknęła za drzwiami prowadzącymi na korytarz. Cirin sięgnął po wystającą spod kanapy niewielką książeczkę. Przekartkował i zaczął czytać.

— Prysznic taki dobry! — zachwycała się Anna kilkadziesiąt minut później.
Usiadła w bujanym fotelu stawionym pod ścianą z oknem. Bujała się chwilę, ręcznikiem susząc włosy. Cirin odłożył książkę i postanowił wziąć prysznic. Nieco po prawej stronie, pod ścianą stał kolejny fotel, tym razem duży z zielonkawym obiciem. Chłopak pamiętał, że gdzieś tam powinna znajdować się jego piżama. Drzwiami obok wyszedł na korytarz, gdzie po prawej stronie było okno, a po lewej kolejno drzwi do kuchni i do łazienki. Łazienka była mała, z jedynie niezbędnym wyposażeniem. Cirin zamierzał się tylko szybko umyć. W przeciwieństwie do Anny nie lubił długich, gorących prysznicy. Zmuszały one do refleksji, które on robił niechętnie. Tak samo wieczorami, przed snem, czytał podrzucane mu przez Annę książki, aby nie zagłębiać się zbytnio we własne myśli. Tym razem jednak nie udało mu się powstrzymać przemyśleń. Woda spływała, a on stał, z zaciśniętymi mocno zębami, nieruchomy. W głowie wciąż i wciąż brzęczało ,,Nenna". Już dawno nie czuł się tak podle, nie był tak zdenerwowany. Powrót do innego wymiaru po tylu miesiącach również go dręczył. Skrycie chciał tam znów wrócić. Do świata, gdzie nikt go nie jest w stanie zobaczyć. Rozumiał jednak, że ulga będzie jedynie chwilowa, ponieważ w ostateczności będzie tam sam.

Po wyjściu z łazienki był niemniej zdenerwowany niż przedtem. Z całych sił jednak starał się nie dać tego po sobie poznać. Kiedy wrócił do zagraconego salonu, Lou już nie spała. Kłóciła się z Anną, jak zdążył później wywnioskować, o jej domniemane porwanie. Na początku nawet nie chciał się w to mieszać, jednak chcąc nie chcą, Lou zajmowała mu łóżko.
— Czujesz się lepiej? — spytał chcąc zmienić temat.
Lou spojrzała na niego przelotnie.
— Tak. Dzięki — odparła patrząc gdzieś obok niego.
— Często tak masz? — drążył temat widząc, że zbita z tropu Lou nie wraca do kłótni.
— Zależy. Minimum trzy razy w miesiącu. Dlaczego chcesz widzieć?
— Bez powodu. Łazienka jest już wolna. Anna ci wszystko pokaże.
Wspomniana dziewczyna poderwała się z fotela. Lou spojrzała na nią podejrzliwie.
— Nie chcę tutaj zostać — powtórzyła już któryś raz.

W ostateczności jednak poszła za Anną. Najpierw dziewczyna zaprowadziła ją do pokoju przyległego do salonu. Znajdowało się w nim łóżko a nad nim szafki, ogromne okno z dużym parapetem oraz, na ostatniej pozostałej ścianie, masa uginających się od książek półek.
— Dam ci coś do spania — rzuciła Anna odsuwając jedną z wypchanych szuflad.
— Będziesz spała na podłodze, załatwię ci materac.
Wręczyła Lou czarną, wyciągniętą koszulkę jakiegoś zespołu i spodenki.
 Teraz pokaże ci łazienkę.
Znów przeszły przez salon. Lou zauważyła, że Cirin rozłożył się już wygodnie na kanapie i czytał. Anna poprowadziła ją przez krótki korytarz, gdzie przez otwarte drzwi do kuchni dojrzała jeszcze jedne.
— Łazienka. — Anna zapaliła światło w pomieszczeniu.
Lou weszła do środka i drzwi się od razu za nią zamknęły. Rozejrzała się. Prysznic z wanną, toaleta, umywalka - brak okna. Westchnęła. Odłożyła ubrania na toalecie i przemyła twarz. Usiadła na podłodze przysuwając kolana do brody. Wąskie usta zacisnęła mocno, na czole pojawiły się zmarszczki. Zaczęła zastanawiać się, jakim cudem tutaj trafiła i jak mogłaby się stąd wydostać. Bała się wymknąć w nocy, ale nie była pewna, czy uda jej się zrobić to za dnia. Nie wiedziała również, gdzie tak naprawdę się znajduje. Mogła mieć jedynie nadzieję, że gdzieś niedaleko jest posterunek PiOnowców.

Kiedy wyszła przebrana już w ubrania Anny, ta przygotowała dla niej szybką kolację. Zjadła w kuchni, na stojąco. Pomieszczenie zawierało jedynie szafki, kuchenkę i lodówkę. Na podłodze i połowie ścian było położone limoneum imitujące drewno a same szafki były z ciemnej okleiny. Reszta ścian była biała, z licznymi plamami.
Zgodnie z zapewnieniami w sypialni na Lou czekał materac. Musiała przyznać, że był dosyć wygodny. Nie mogła jednak spać. Przez okno widziała drzewa, prawdopodobnie sad. W takim wypadku na pewno nie była w mieście. Jedyną nadzieją był uderzający w szybę deszcz. Możliwe, że Frojie było całkiem blisko. Nie wiedziała, która jest godzina. Wstała powoli, aby nie zbudzić Anny i podeszła do okna. Mogłaby spokojnie przez nie przejść, gdyby nie było zamknięte. Postanowiła wyjść z pokoju. Powoli otworzyła drzwi. Było bardzo ciemno. Ostrożnie stawiała kroki, starając się nie potknąć o pofałdowany dywan. Ręce wyciągnęła przed siebie. Poruszała się powoli, ślamazarnie, jednak ostatnie czego chciała, to obudzenie Cirirna.
— Chcesz czegoś? — usłyszała nagle z ciemności.
— Nie. Ja tylko... do łazienki — odparła.
Po chwili dało się słyszeć kroki i zapaliło się światło w korytarzu. Cirin z powrotem położył się na kanapie. Lou przeszła pewniejszym krokiem, nieco zdenerwowana. Jak powiedziała, poszła do łazienki. Kiedy z niej wyszła spojrzała na drzwi. Uznała to jednak za zbyt oczywiste. Po cichu przysunęła się do okna. Wychyliła się dla upewnienia, że Cirin nie może jej zobaczyć. Okno było zdecydowanie mniejsze, niż to w pokoju Anny. Lou dostrzegła zaszczepkę u szczytu okna. Wyciągnęła do niej ręce. Zanim jednak zdążyła ją ruszyć, usłyszała czyjś głos za sobą. 
— Co robisz?
— Nic — rzuciła zabierając dłonie.
Odwróciła się. Cirin stał tak blisko, że odsunęła się nieco w kierunku pokoju.
— Mogłaś użyć drzwi. Ale od razu poczuję, jak tylko opuścisz dom — wyjaśnił.
— Nie chcę tutaj być, dlaczego nie oddacie mnie wojskowym, jeśli nie możecie tej Organizacji?
— Nie mieszaj w to Pokoju i Obronności. Organizacja działa niezależnie od nich.
Uznając najwyraźniej, że sprawa jest zakończona, Cirin ruszył w kierunku salonu. Lou była jednak tak zła i rozgoryczona, że nie chciała dać mu odejść.
— To porwanie i zastraszanie. Działacie wbrew prawu — ciągnęła.
— Twoje pojęcie prawa nie działa, jak zostajesz rozpoznana jako zagrożenie — odparł chłopak coraz bardziej zmęczony.
— Mówiłeś... mówiłeś, że to mi nie zagraża!
— Zagraża reszcie — odrzekł i już definitywnie ruszył do pokoju.
Lou poszła za nim, jednak wciąż nie chciała tego tak zostawiać.

Kiedy wstała następnego dnia, Cirina nie było, a Anna odkurzała półki z książkami.
— Ranga D musi uczęszczać na wykłady. Ja mam zwolnienie, wiesz — wyjaśniła oglądając jedną z książek - Posprzątam tu trochę, normalnie nie mamy na to czasu.
Lou postanowiła trzymać się blisko Anny. Okna dalej były zamknięte, więc postanowiła się chociaż czegoś więcej dowiedzieć. Na pierwszy rzut poszedł salon. Naczynia ze stolika do kawy, stojącego pod oknem obok telewizora, zostały uprzątnięte. Kurz zalegający na wielkim regale z książkami, wytarty. Ubrania z foteli i podłogi, jak leżały, tak zostały wrzucone do niewielkiej pralki. Zdaniem Anny porządki były zakończone. Pod ścianą z drzwiami stał drewniany stół z czterema miejscami, pęknięty na środku. Wcześniej leżała na nim kupa książek i Lou go nie widziała.
— Czy mieszka tutaj ktoś jeszcze? — spytała Anny, kiedy ta zajęła się myciem naczyń.
— Skąd wiesz? Jest jeszcze babcia. — Ruchem głowy wskazała na drzwi w kuchni — Ale coś długo jej nie ma. Bez obaw, na pewno się dogadacie! — Uśmiechnęła się.
Lou pod pretekstem zmęczenia wróciła do salonu. Przeszła go jeszcze raz, wzdłuż i wszerz, nie mając pomysłu co robić. W końcu zrezygnowana usiadła na kanapie. Westchnęła. Nieco po lewej od telewizora stał kominek. Na nim ustawione były zdjęcia. Dziewczyna podeszła do nich. Były lekko zakurzone, jednak łatwo było je przetrzeć. Na jednym zdjęciu była mała, jasnowłosa dziewczynka z młodym mężczyzną, trochę zarośniętym. Dorosły trzymał dziecko na rękach, oboje uśmiechali się radośnie. Na innym był portret kobiety. Długie blond włosy spływały jej po ramieniu, oczy miała duże i błękitne, cerę porcelanową. Wyglądała jak lalka, zamyślona. Kolejne przedstawiało tę samą kobietę i mężczyznę, ubranych w szare mundury, obejmujących się w pasie. Na twarzy mężczyzny widniał ten sam radosny uśmiech, kobieta zaś jedynie lekko uniosła kąciki, jednak wyglądała na równie szczęśliwą. Stało tam wiele innych zdjęć, zarówno dziewczynki, mężczyzny, a przede wszystkim kobiety. Lou oglądała je po kolei. Po chwili zdała sobie sprawę z pewnej niezgodności. Na żadnym zdjęciu nie było chłopca.
— Mogłaby o coś zapytać?
— Hmm...?
Anna już znużona pracą porzuciła kubki i talerze w zlewie, samej oddając się wyjadaniem przekąsek z szafki. Właśnie żuła coś lepkiego i ciągnącego, jednak wcale nie przeszkadzało jej to w mówieniu.
— To twój dom, prawda?
— A... tak.
— Czy Cirin jest twoją rodziną?
— Nie, nie, chociaż... Nie.
— Ale tu mieszka?
— Taak... — Anna przerwała aby wydłubać z zęba językiem wyjątkowo lepki kawałek — Łatwiej jest mieszkać razem, jak się jest w jednej jednostce, wiesz.
— Ach, więc tak  westchnęła Lou  Nie mieszkasz z rodzicami?
— Nie. — Dziewczyna przerzuciła kilka opakowań słodyczy szukając tych najbardziej klejących — Byli w Organizacji. Tata Przewodnikiem, mama Łowcą. Znaczy Przewodnikiem i Tropicielem w jednym. Babcia też była Łowcą. Byli razem w jednostce. Tata podobno był beznadziejny i mama postanowiła mu pomóc. Wiesz, Łowcy mogą pracować samodzielnie. — Anna już zapomniała o słodyczach, i z batonikiem w połowie drogi do ust, oparta o blat, mówiła — Pobrali się dość wcześnie, jak mieli po dziewiętnaście lat, później urodziłam się ja. Miałam niecałe trzy lata, wtedy wybrali się na misję łączoną. Wiesz, kilka jednostek brało udział. Chodziło o jakąś sporą Macierz. Na miejscu było mnóstwo Wyżeraczy, wszędzie. Mama umarła. Kilka dni później tata się powiesił. Zamieszkałam więc z babcią. — Zakończyła z uśmiechem.
Lou czuła się zawstydzona. Nie potrafiła zareagować na to, co powiedziała jej Anna. Zanim jednak Lou zdążyła zrobić cokolwiek, ta zaśmiała się pod nosem przeżuwając batonik. Nie wyglądała na smutną czy przygnębioną.
— Pójdę do pokoju — rzekła cicho Lou wycofując się z kuchni.
To ona była przygnębiona. Chciała jak najszybciej zobaczyć swoich rodziców.
Mama pewnie jest jeszcze w pracy, w szpitalu, a tata powinien odpoczywać w domu po locie  pomyślała patrząc z oddali w okno — Na pewno się martwią. Nie powinnam ich martwić...
Usiadła na kanapie. Pod jedną stopą poczuła jakiś przedmiot. Schyliła się po częściowo schowaną książkę. Była niewielka, z podartą okładką. Otworzyła ją na losowej stronie. ,,Procedura odkażania broni" przeczytała nagłówek. Przekartkowała dalej: ,,Przenoszenie dalekoprzestrzenne", ,,Zdawanie raportów przenoszeń", ,,Procedury i przebieg eliminacji zagrożenia: Wyżeracz", ,,Procedury i przebieg eliminacji zagrożenia: Macierz"

8 komentarzy:

  1. Muszę przyznać, że akcja bardzo ciekawie się rozwija :) Czekam na następne części.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny cudny rozdział :)
    Ale... "Cirin ich widział" - takie pytanko, będziesz używała formy wyżeraczy, czy wyżeracze, bo jeżeli pierwszą formę, to jest poprawnie, ale jeżeli drugą to powinno być "Cirin je widział"
    "Oddech miała charczący, jakby walcząc" powinno być "jakby walczyła", lepiej by to brzmiało :)
    "Cirin odłożył książkę i on postanowił" bez słowa "on" powinno być
    "Po wyjściu z łazienki był niemniej zdenerwowany niż przedtem" - "Po wyjściu z łazienki nie był mniej zdenerwowany, niż wcześniej"
    ". Ubrania z foteli i podłogi, jak leżały, tak zostały wrzucone do niewielkiej pralki" nie pasuje "jak leżały, tak" wystarczy to usunąć :)
    "Czy mieszka tutaj ktoś jeszcze?" Jeśli usunęłabyś "czy", bardziej pasowało by to do następnej kwestii, w tym przypadku, Anny
    Przepraszam, ale jestem na telefonie i nie mam siły już dalej sprawdzać :/
    Jeżeli potrzebowałabyś tzw. bety, to do mnie napisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wskazanie błędów - wprowadziłam poprawki ;).
      Betę posiadam, ale wielkie dzięki, za zainteresowanie. Linu sprawdza poprzednie rozdziały, a ja nie chciałam robić tak długiej przerwy i na nią czekać.

      Usuń
    2. Aha, to spoko, dobrze jest mieć kogoś, kto ci wszystko jeszcze raz przyjrzy ^^

      Usuń
  3. Hej!
    Chciałam poinformować Cię, że pojawiła się u nas recenzja Twojego bloga.
    recenzowisko-blogow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Odkryłam tego bloga przypadkiem i... Jestem mile zaskoczona. Twój pomysł jest bardzo oryginalny, opisy bardzo przyjemnie się czyta, postacie są ciekawie wykreowane. Jedno jest pewne-zostaję na dłużej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypadki się więc czasami przydają ^.^ . Cieszę się, że zostajesz!

      Usuń

Kursor pochodzi ze strony profilki.pl/strzalki/strzalki/Normal.cur